sobota, 10 listopada 2007

WyWiAd o TeLedYsKu "1000 Meere"

'BRAVO 45'

To co się ostatnio wokół Tokio Hotel dzieje to istne szaleństwo! Najpierw zaskoczyli swoich fanów
wieścią o nowym singlu An deiner seite (Ich bin da) który ukarze się 16.11. W zeszłym tygodniu BRAVO wykryło jeszcze: na singlu ukarze się zupełnie nowy kawałek "1000 Meere". A teraz prawdziwy szok: mimo niesamowitego terminowego stresu zespołowi udało się nakręcić nowy klip specjalnie dla potrzeby premiery tej piosenki ! Tylko BRAVO udało się być podczas kręcenia zdjęć do nowego teledysku...

BRAVO: Pędzicie od jednego terminu do drugiego, a mimo to zdołaliście nagrać teledysk. Do swojej nowej piosenki. Ten projekt musiał być dla was naprawdę ważny...
Tom: I też tak jest. Specjalnie na nasz powrót chcieliśmy zaskoczyć naszych niemieckich fanów czymś kompletnie nowym!
Bill: Dlatego też odwołaliśmy tyle wywiadów i sesji zdjęciowych ile się dało, jednakże do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy czy to wszystko wypali...
BRAVO: O co chodzi w tym klipie?
Tom: Kręciliśmy na jednym z bocznych dworców kolejowych, który był pełny od starych opuszczonych wagonów. Muszę przyznać że wieczorem bywało naprawdę strasznie. Czasami bywało tak ciemno, że nie można było zobaczyć własnej ręki, nawet, jeśli trzymało się ją przed oczami. Co do samej historii nie chcę nic wiele zdradzać, no może oprócz tego że wszyscy siedzimy w starym pociągu. Na początku każdy z nas jest sam, ale potem jesteśmy wszyscy razem. W każdym razie, to jest tak, że pędzący pociąg nie może się zatrzymać , a my sami też tego nie chcemy. Jedzie coraz szybciej, nie zważa a ni na mury, a ni na wody - nie potrzebuje też żadnych szyn by się poruszać...
BRAVO: Brzmi świetnie. Czy podczas kręcenia, zdarzyły się jakieś śmieszne momenty?
Tom: Było tysiące takich zabawnych sytuacji. Georg jest jednym wielkim dowcipem na dwóch nogach (śmiech)! Szczególnie zabawnie było wtedy, gdy kręciliśmy ostatnią scenę: by ją nakręcić musieliśmy wejść na dach pociągu. Weszliśmy na niego po rozklekotanej drabinie prawie cztery metry nad ziemią. Wszystko było mokre i śliskie kiedy usłyszeliśmy słowa reżysera: "Ej chłopaki tylko się nie popychajcie dobrze..?". Jednak jak to zwykle bywa Bill nie podporządkował się temu i popychał Georga do tego momentu, gdy zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, a cały zespół zaczął histerycznie krzyczeć.
BRAVO: Zdarzyły się jakieś awarie?
Bill: W jednej z scen, musieliśmy wychylić się z pociągu, kiedy to zostaliśmy zdmuchnięci z niego wielką dmuchawą.
Tom: (wtrąca) Moja nazywała się Christine...(wszyscy się śmieją)!
Bill: (ciągnie dalej)...żeby cały efekt był bardziej realistycznie wrzucono do nich liście i różne inne rzeczy, wśród nich znalazły się płatki ze szklanej wełny. Po trzeciej powtórce wszystko nas swędziało i nie mogliśmy się przestać drapać, to było nie do wytrzymania..
Tom: Georga już wcześniej wszystko swędziało...
Georg: (przerywa mu śmiech)...wziąłem tego całą reklamówkę i chciałem potem w tajemnicy wsypać to Tomowi do łóżka, ale po odkryciu kołdry stwierdziłem, że jest to nie potrzebne, bo był tam już i tak wystarczający syf...
BRAVO: W teledysku chodzi o wewnętrzne demony. Czy wy sami z czymś takim walczycie?
Tom: No cóż zamiast z demonami, Georg musi walczyć ze swoją Fridoliną i prawą ręką (wszyscy się śmieją)!
BRAVO: Dobra, ale tak na serio wierzycie w siły nadprzyrodzone?
Bill: Tak, z pewnością. Jestem przekonany, że jesteśmy wstanie zobaczyć więcej niż tylko naszymi ludzkimi oczami. Oprócz tego bardzo mocno wierzę w przeznaczenie i los.
Tom: Ja nie wierze w takie bzdety!
BRAVO: Bill, nie tak dawno leżałeś przeziębiony w łóżku. Jak się teraz czujesz?
Bill: Znów jestem w pełni zdrów! Zażyłem wszystkie możliwe pigułki, syropy i antybiotyki, jednakże tak naprawdę pomogły mi maile od fanów i życzenia powrotu do zdrowia. Dobrze mi to zrobiło...




1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tak tak..teledysk jest zaczepisty